Z DRUGIEJ STRONY

Płyną godziny, dnie, miesiące,
i świat się kręci jak szalony,
może już czas by w tej gorączce
spojrzeć na wszystko z drugiej strony.

Ktoś nie dosypia, nie dojada,
bo obowiązków ma bez liku,
wypaść z obiegu nie wypada,
więc zdrów jak ryba na haczyku.

W potu potoku łka i łyka
łzę, która w twarzy bruzdę drąży,
czasem sens cały gdzieś umyka,
a przecież zawsze trzeba zdążyć...

I tak, od świtu do wieczora,
albo od zmierzchu do zarania,
z bratem Syzyfem dziś, jak wczoraj,
brnie w prace nie do wykonania. 

Ale do czasu! Los łaskawy
w końcu rozjaśni wzrok zmęczony,
i inny obraz się pojawi:
ten, który widać z drugiej strony.

Gdy z drugiej strony się spoziera
na świat spraw ludzkich i nieludzkich,
księga tajemnic się otwiera,
wszystkie się demaskują sztuczki.

Zmian tempo serca nie zatrważa,
naprzeciw im ciekawość bieży,
a choć się rozczarować zdarza,
dużo od tego nie zależy.

Na siły mierzy się starania,
surowo ich się nie ocenia,
nie ma tak wiele do wygrania,
i znacznie mniej jest do stracenia.

Wokół rodzina, przyjaciele,
radosny ład wypełnia duszę,
wyższe wartości są i cele
niż kruszyć kopie, kopać kruszec.

Życie widziane z drugiej strony
nie szczędzi podniet i zachwytu,
kusząc by unieść brzeg zasłony
zawisłej nad zagadką bytu.

Płyną godziny, dnie, miesiące,
ukłon im lekki ślę z fasonem,
przede mną szlak złocony słońcem.
Szeroki szlak na drugą stronę.

Z powrotem