WPADŁO MI TROCHĘ GOTÓWKI

Wpadło mi trochę gotówki, no cóż.
Niedużo. W garść bym pozbierał.
Czym ja gotówki opiekun lub stróż?
Puścić ją chęć przyszła szczera.

Chciałem od razu, by pozbyć się jej,
jąć się metody odwiecznej.
Wydać... Lecz na co? Towarów wciąż mniej,
usługi - niedostateczne.

Inna możliwość zajęła mi myśl:
żeby nie robić nic wcale.
Wszak za czas jakiś, począwszy od dziś,
inflacji zmiótłby ją walec.

Jest w tym i mądrość, i godność, i spryt
działać pozwolić naturze,
jednak ten pomysł nie wabił mnie zbyt,
bo czeka się trochę dłużej.

Wtem błysk olśnienia rozjarzył mój wzrok,
i pojaśniała mi mina.
Z gotówką w garści, nie bacząc na smog,
pognałem wprost do kasyna.

Plan miałem łatwy i prosty jak drut,
sprawdzony w ręku z ołówkiem.
Wystarczy szczęścia tylko jeden łut,
a przegram całą gotówkę!

Pośród zawołań "Gagne!", "Faites vos jeux!", "Manque!",
misję swą pełnić począłem.
Grałem metodą, i grałem va banque,
Fortuna toczyła kołem.

Wkrótce w dwie garście zmieniła się garść,
potem w stos, w pryzmę, i w górę.
A ja nie mogłem na trop tego wpaść,
gdzie robię błędy, i które.

Czy to w ogóle słyszana jest rzecz?
Człowiek się stara jak może,
a tu strapienie, zamiast odejść precz,
przygniata go jeszcze gorzej.

Błędem największym było chyba to,
żem mu okazał pogardę,
a on na samo rzucić umie dno,
bo żartów nie ma z hazardem.

Ostatnim zrywem, jak krocząc przez mgłę,
podszedłem tam gdzie był krupier,
i bohatersko podjąłem znów grę
chcąc się odegrać, po trupie.

Szło mi z początku dość ciężko, to fakt,
brnąłem w nadludzkim mozole.
W pewnym momencie kasyna już akt
własności leżał na stole.

Byłem od klęski dosłownie o włos,
kumplem bym był miliarderom,
ale nareszcie uśmiechnął się los,
a ja wyszedłem na zero.

To, z czym zacząłem zostało mi znów,
więc robiąc sobie wyrzuty,
w których o dobór nie dbałem już słów,
do domu szedłem jak struty.

Gdy serce zgryzot ogarnąć chce toń,
gdy umysł mdleje zmęczony,
czasem pomocna wyciągnie się dłoń
z innej, niż szuka się, strony.

Wpadło mi trochę gotówki, no cóż.
Problem rozwiązał się gładko.
Gotówka poszła jak przyszła, i już.
Chwała niech będzie podatkom.

Z powrotem