TĘPIEJĘ
Tępieję w tempie postępującym,
tęgi już ze mnie kiep.
Potępiam postęp, którym rządządcy
mierzą jak kulą w łeb.
Czyś lojalistą, czy dysydentem,
wziął cię już w swoją moc,
podstępnie sącząc swoją przynętę,
chytry krzemowy kloc.
Jak świat szeroki i jak świat długi
prysł do niewoli wstręt.
Różne xaomie, apple, samsungi
przejęły rolę pęt.
Czy ktoś gna cwałem, czy idzie stępa,
czy dyro to, czy cieć,
czy w zgiełku miasta, czy w puszcz ostępach,
wlecze za sobą sieć.
Sieci wytępić już nikt nie zdoła,
porósł nią cały świat
jak pleśnią bułka. Tą bułą zgoła
częstuje brata brat.
Rząd też nią karmi, karmi do syta,
nie szczędząc z pleśni kluch,
i nawet jeden raz nie zapyta
czy cię nie boli brzuch.
I choć dopiero jest to wstęp tępy,
lecz już zapiera dech.
Sieć, jak mą szatę na piersi, w strzępy
rwałbym. Ale to grzech!
Z powrotem