TELEFON

Telefon wielkim w dziejach był przełomem.
Odległość niskie bije mu pokłony.
On zaś, łączenia niesyt domu z domem,
od lat w kieszeni pragnie być noszony.

Na każdym miejscu i o każdej dobie,
i w łez potoku, i w wirze zabawy,
zawsze i wszędzie chce cię mieć przy sobie,
bo ciągle węszy jakieś pilne sprawy.

Nie tylko uszy, usta, lecz i ślepia
wraz z paluchami pełnią swe zadanie,
kiedy te ślepia musisz w niego wlepiać
po namacalnym gmerając ekranie.

Uniwersalny jest do bólu w karku,
więc łapie apki - jedną, drugą, trzecią,
i by chodziło wszystko jak w zegarku
lubi być stale połączony z siecią.

Bogactwo sieci staje ci otworem.
Korzystasz z tego, boś wszak nie idiota.
Niepostrzeżenie, pod byle pozorem,
sieć, jak wąż boa, z wolna ciebie mota.

O czym chcesz wiedzieć, jak też i o tobie
kto i co wiedzieć chce, wszelkie detale
z łatwością biegną siecią w strony obie
w nieustającym zapale i szale.

Drugą naturą jest ci urządzenie,
które się w sieci wzmaga i powiela.
Jest twoim stróżem, i jest pokuszeniem,
niczym "telescreen" z powieści Orwella.

Być niewłączonym może być wzbronione,
niechybnie tacy są, co na to liczą.
Jeszcze nazywa to ktoś telefonem?
Ja bym to raczej nazwał telesmyczą.

Z powrotem