Z WIERSZYKAMI SOBIE RADZĘ

Z wierszykami sobie radzę
tak jak zwykle się to zdarza.
Nie ujmuję ich powadze,
i nie stawiam na ołtarzach.

Arogancko i bezwstydnie
wlepiam je w cyberprzestrzeni.
Gdy mi potem jakiś zbrzydnie,
mogę go bezkarnie zmienić.

Ma to też tę dobrą stronę,
że z tekstami się nie nudzę,
bo wydają mi się one
być nie moje, tylko cudze.

Chyba jeszcze nie nadgryza
mnie sklerozy ząb potwora,
chyba wciąż się trzymam w ryzach,
jeszcze wiem co było wczoraj.

Ale to, to co innego.
Choć mej duszy są odbiciem,
i autorstwa są mojego,
teksty żyją własnym życiem.

Kiedy wczytam się na nowo
w to co dziś mam na palecie,
każde mnie zaskoczy słowo.
Idę w zakład o co chcecie.

I tak otrzymuję w darze
grafomanuskrypty własne.
Wcale na to się nie skarżę.
Lubię czytać zanim zasnę.

Autorom czas poświęcę
różnym chętnie, i nie wzbronię
miejsca dla jednego więcej
w moich lektur Panteonie.

Z powrotem