DOBRZE MAM SIĘ

Dobrze mam się w moim slamsie
choć to dziwne wyda wam się,
bo dokoła jest jak w chlewie,
co ja widzę w tym, sam nie wiem.

Ja naciskam tylko klamkę,
wszak mój dom jest moim zamkiem.
Ma on służyć ku wygodzie,
zasię mniejsza o podgrodzie.

Zali tam się cieszą szczerze,
czy też wiją pod pręgierzem,
lub kalają gniazdo własne,
pokój im gdy drzwi zatrzasnę.

Zamku zamkły się podwoje.
Zrazu mrokiem oczy koję,
po czym kroczę w przód, po trochu,
bo to wejście jest do lochu.

Mijam tortur różnych sale
nie zatrwożon przy tym wcale,
a tam kuchnia, i zmywalnia,
i do tego jeszcze pralnia!

Tam też są do stajni wrota,
oraz miejsce gdzie ochota
jeśli przyjdzie, siadasz składnie
śląc do fosy co wypadnie.

Stajnia jeno pusta stoi.
Lecz za fosą aż się roi
od rumaków w stal zakutych
różnej maści, chowu, buty.

Z lochów do górnego zamku
wiodą schody przy krużganku.
Idąc nimi wzwyż wytrwale
otwór znajdzie się w powale.

Tędy łacno szlak trafiony
na zamkowe już salony.
(Tu strzec trzeba ortografii
aby czego szlag nie trafił.)

Bursztynowe mam komnaty
od zachodnich zórz poświaty.
Serce w nich nadyma duma,
a zdumiony umysł duma.

Mam łazienę jak marzenie,
lubię siedzieć w mej łazienie,
a już w wannie to szczególnie
kiedy jakiś dręczy ból mnie.

Szafę mam zaczarowaną
która działa też tak samo.
Śmiałka, który w niej się skryje
i przeczyści, i umyje.

A w zamkowej mej sypialni
łoże błogie błaga: "Walnij,
walnij się jak kloc, jak kłoda,
najpiękniejsze sny ci podam!"

Śniło mi się dziś nad ranem,
że zostałem kasztelanem,
miałem zamek przebogaty,
a w nim lochy i komnaty.

Wygrzebałem się z pieleszy.
Zamek - mała rzecz, a cieszy!
Choć to dziwne wyda wam się,
dobrze mam się w moim slamsie.

Z powrotem