SKŁADAM WIERSZYKI

Składam wierszyki tom w ślad za tomem,
a mam tych tomów do syta,
lecz niech zagapię się choć na moment,
i już coś w głowie mi świta.

Zrazu nie przejmę się myślą płochą,
bo rzadko zdarza się nowa,
jednak ulegam z czasem jej fochom
gdy nie da się ignorować.

Myśli, powiadam, odstąp mnie proszę,
ja już raz dzisiaj myślałem,
innych bym zajęć jął się po trosze
ze znacznie większym zapałem!

Gdy mi na przekór, myśl uporczywa
natrętnie wątek swój splata,
opuszczam ręce, i je umywam,
choć nie popieram Piłata.

Przyjdzie mi skreślić wierszyk naprędce,
niech będzie już, trudna rada,
obie od niego umyłem ręce,
i za nic nie odpowiadam.

Jeśli me strofy pusząc się butnie
dopuszczą się gdzieś obrazy,
nie warto wdawać się ze mną w kłótnie,
wszak ręce me są bez skazy.

Choćby i cały świat się obruszył,
na czarną wpisał mnie listę,
pogodny spokój zachowam w duszy,
bo jednak ręce mam czyste.

A gdy zarzucą mi brak charyzmy,
to mi sumienia nie splami.
Składam wierszyki jak cegły w pryzmy,
zawsze czystymi rękami.

Z powrotem