W MOIM SADZIE
W moim sadzie
słońce kładzie
rezolutne cienie,
z których, w skwarze,
każdy wskaże
gdzie znaleźć wytchnienie.
Gąszcz zieleni
w słońcu mieni
złoto się, srebrzyście,
i w purpurę
się niektóre
przystroiły liście.
Pnie, łodygi,
na wyścigi
wzbierają jak lawa,
tworząc krociem
swym przy płocie
roślinny parawan.
Palmy smukle
liści pukle
wznoszą ponad dachy,
ponad głowy,
gdzie palmowy
powstaje baldachim.
Gdy padało,
zieleń całą
roszą wody krople,
a gdy w lecie
kwitnie kwiecie,
wiszą kwiatów sople.
Owad tłumnie
bywa u mnie
nęcon czarem sadu,
po kryjomu
szuka domu,
pracy, lub obiadu.
I człowieka
też urzeka
sad swym ideałem,
choć ma, słowem,
kwadratowe
metry trzy niecałe.
Z powrotem