MIŁO PRZEZ MIASTO IŚĆ

Miło przez miasto iść po zmroku,
wśród sztucznych świateł i kolorów,
mając Południa Krzyż na oku -
drogowskaz twój, dar gwiazd wieczoru.

Przyjemnie jest iść bez potrzeby
gdzie się spodoba chętnym nogom,
auta pełznące jak ameby
mijać, z rozbłysków ich pożogą.

Sztuczne pod butem czuć podłoże:
beton, gdzie piach był albo skała;
w ostępach ulic brnąć jak w borze,
który już Ziemia zapomniała.

Przez miasto iść gdy zmierzch je spowił,
a jego latarń blask nieśmiały
daje pierwszeństwo Księżycowi,
ten się zaś pyszni w pełni cały.

Gmachom szkół, sklepom i urzędom
drzwi na noc zatrzaśnięto szklane.
Baśnie przeszłości śnić się będą
w mroku ich wnętrz nim przyjdzie ranek.

Opustoszałym już chodnikiem
cień sunie - z dawnej gość legendy.
Plemiennym mógł on być kacykiem.
W nocy duch jego chadza tędy.

Cisza spłynęła na domostwa -
domki, segmenty i mieszkania.
Po przodkach ich ślad nie pozostał,
w snach może czasem się wyłania.

Wędrować nocą poprzez miasto,
jego ulice, parki, place...
Za tysiąc lat, lub choćby za sto,
jaki też wtedy będzie spacer?

Z powrotem