PRZEPROWADZKA

Gdy przyjdzie drzwi za sobą zamknąć
I spojrzeć w przyszłość niezbyt jasną,
Obrazy dni, nostalgii ramką
Zdobne, za drzwiami wolno gasną.

Niewysyconych snów wołanie,
Jak jęk wydarty z głębi duszy,
W pustce bez echa pozostanie
By trwać w niej, nim je czas zagłuszy.

Rzeczy z miejsc swoich wypłoszone,
Niczym aktorzy bez teatru,
Zgadują w jaką obcą stronę
Porwie je któryś z czterech wiatrów.

Wyjechać, to jak trochę umrzeć.
Lekkiej żałoby kir się ściele.
Serce się między "tam" i "tu" drze,
Domostwa płomień zmarł w popiele.

Czasoprzestrzenny to obyczaj,
I ma za swoje kto się wierci:
Drogę mu raz po raz wytycza
Znak przeprowadzki, siostry śmierci.

Z powrotem