O PICIU PIWA

O piciu piwa nie powiem wiele,
sam nie gustuję, znam lepsze smaki.
Lecz gdy otoczą mnie przyjaciele,
przyjmuję napój także i taki.

Słabością piwa jest bez wątpienia
jego zawartość alkoholowa,
którą karmione słodem z jęczmienia
ofiarne drożdże chcą produkować.

Rzecz to wiadoma, że fermentacja
miała istotne znaczenie drzewiej,
gdy alkoholu w napoju frakcja
przed infekcjami chroniła trzewie.

W dzisiejszych czasach można się sokiem
świeżym rok cały raczyć, więc piwo
z jego bezsprzecznie dużym urokiem
to jedna z wielu tylko możliwość.

Piwo to napój podobno zdrowy,
o ile wierzyć wtajemniczonym.
Ważne by przy nim nie stracić głowy,
i by był bardzo dobrze schłodzony.

Miło jest w pianie zamoczyć wąsy,
wchłonąć aromat gdy się rozwinie,
poczuć językiem figlarne pląsy
bąbelków gazu w płynnym bursztynie.

Ucieszyć oko barwą napoju,
jego przejrzystą głębią w kielichu,
podziwiać pianę gdy w niepokoju
wzbiera, by potem niknąć po cichu.

Oto są picia piwa powaby.
Jakże zdumiewa, że u niektórych
ten zbiór przymiotów odzew ma słaby,
i wolą patrzeć na niego z góry.

Szczególnie widać to tam gdzie piwo
w butelkach czeka przy braku szklanek.
Znawcy metodę dość osobliwą
mają na piwo butelkowane.

Kiedy butelkę poczują w dłoni,
zamiast w konwencji brnąć labiryntach,
do ust podnósłszy, bez ceremonii,
całą zawartość wypiją z gwinta.

Trudno uwierzyć, że się odbywa
w rejestrze zmysłów reakcja jakaś,
kiedy bogactwo pełnego piwa
z butli się dudni jak sok z buraka.

Lub na wypadek usiadłszy wszelki
trąbi się dziarsko, zmrużywszy oczka
niczym niemowlę ze swej butelki.
Rzekłbyś, że tylko brakuje smoczka.

Współczuć zaś raczej trzeba tym gościom,
którzy gdy piwa dostaną puszkę,
brzeg jej ustami pieszcząc z lubością,
wnet całą puszkę osuszą duszkiem.

Tu spekulując sobie troszeczkę
spytajmy czy też bez większej sprzeczki,
gdyby postawić im piwa beczkę,
chłeptać zechcieliby prosto z beczki?

Wydaje się to sporą pomyłką
aby pić piwo na taką modłę.
Styl ten tłumaczy to chyba tylko,
że go zasila piwo dość podłe.

Z powrotem