PASTORAŁKA
Zbliża się dzień przyjścia Pana,
dzień Świętych Urodzin.
Data trochę naciągana
ale co to szkodzi?
Wcześniej, później, choćby nawet
o kilka pacierzy,
o to szło by wielką sprawę
spełnić jak należy.
To był problem zasadniczy.
Czas miał wagę mniejszą,
bardziej się stan miejsca liczył.
Location, location!
Czy by Jezus swą ofiarą
zbawił nas, zbłądzonych,
gdyby miały tym zamiarom
służyć inne strony?
Bo gdyby się w noc wigilii
zrodził w Australii,
raczej by Mu ząb wybili
niż ukrzyżowali.
Gdyby zaś Bóg w Ameryce
wybrał los człowieka,
ewangelist w swej kronice
węzły by zawlekał.
A z wieczerzy na pamiątkę
co by pozostało?
Tam kartofle jedli słodkie
i pili kakao.
Patrząc tędy i owędy,
nie brakło powodów
aby mieć specjalne względy
dla Bliskiego Wschodu.
Szkoda, że nam Panie Jezu
nie wrócisz dzieciną,
by chleb z nami na talerzu
łamać i pić wino.
Misja Twoja już spełniona,
grzech krwią świętą zmyty.
Nie powita żadna strona
świata Twej wizyty.
Człowiek grzeszy w pocie czoła,
chyba wierząc w cuda,
że przywołać Cię znów zdoła,
lecz to się nie uda.
Twój Majestat jeszcze jeden
raz pośród nas siądzie
ważyć czynów naszych schedę
na ostatnim Sądzie.
Lecz dziś blednie pokus władza,
dusza się ośmiela,
kiedy w szopce się odmładza
pamięć Zbawiciela.
Pobłogosław, Dziecię Boże,
w każdym nam zakątku
tego świata i w tej porze
nowego początku.
Z powrotem