NIE SZUKAM

Nie szukam w słowniku sieciowym,
a w mrocznych zakątkach mej głowy.
Gdy rym ze stalówki nie spływa,
po rozum do głowy się zrywam.
W zawiły się puszczam labirynt
nie pomny na ilość aspiryn,
którymi ból głowy łagodzę
od potknięć i zderzeń po drodze.
W zakamarkach, pokryte kurzem,
stoją słowa małe i duże,
słowa mowy Piasta, Jagiełły,
chociaż nie wiem skąd tam się wzięły.
Gdy natknę się na jakieś słowo,
lub potknę, by rzec obrazowo,
strzepuję zeń pył różkiem szmatki,
i wypuszczam jak ptaka z klatki.
Potem śledzę jak nad powiastką
wznosi się, chcąc uwić w niej gniazdko.
Gdy nie może, krąży przez chwilkę
po czym znika, a ja pastylkę
aspiryny połykam nową,
i zaczynam znów ruszać głową.
W końcu znajdę czego szukałem
zaszyte pod jakimś szpargałem,
jak na dnie popiołu dyjament,
lub gwiazda, co zdobi firmament.
Tryumfalnie dłonią poń sięgam:
nie na darmo była mitręga.
Unoszę wysoko nad głowę,
i upuszczam. I już. Gotowe!

Z powrotem