NIE SPRZEDAM SIĘ
Nie kupię sobie samochodu,
bowiem nie widzę, rzec bym mógł,
sprzedawać duszy swej powodu
piekłu parkingów, ulic, dróg.
Nie sprzedam się samochodowi.
To nie ten świat już, nie ten czas.
Nie mam zamiaru wciąż się głowić,
w którą się z tłocznych puścić tras.
Nie mam ochoty łamać głowy
nad sensem tych technicznych zmian,
w których komputer pokładowy
pomiata mną jak ciurą pan.
Nie chcę też myśleć, że gdy zgaśnie,
wozu na pych nie wezmę już,
bo mu procesor siadł, a właśnie
bez procesora ani rusz.
Niech lepiej więc się sam obsłuży.
Umie to już, jak niesie wieść,
a gdy się zbiorę do podróży,
wtedy pozwolę mu się wieźć.
Nie sprzedam się samochodowi.
Niech robot ma szofera fach.
Niech się wymyka radarowi.
Ja nie rozpłynę się we łzach.
Niech lawiruje wśród zakazów,
niech szuka gdzie napełnić tank.
Ja tego zrzeknę się od razu,
to dla mnie nie jest żaden szwank.
Nie budzi mej tęsknoty asfalt,
czerwone światła - stop, stop, stop,
ni hordy aut, gdy w sercu miasta
wloką za sobą się trop w trop.
Nie sprzedam się samochodowi.
Nie chcę by mnie na własność miał.
Choćby do jazdy był gotowy,
i tak by głównie w miejscu stał.
Z powrotem