NIE SPOŻYWAM
Nie spożywam alkoholu
gdy się znajdę w szczerym polu,
a tym bardziej gdy w nieszczerym,
gdzie są różne charaktery.
W barze, knajpie lub gospodzie
siedzieć nie chcę ja o głodzie,
lecz o suchym pysku mogę,
zawsze pomny na przestrogę.
Gdy alkohol cię osłabi,
mogą pobić i ograbić,
lub pogorszyć jakość trunku,
lub dopisać do rachunku.
Mocno nieraz też zaboli
nad konsumpcją brak kontroli,
gdy alkohol, co się strawia,
upodobni cię do pawia.
Wzniesiesz się na podium baru
aby, po kolejkach paru,
jasny sygnał dać na migi,
że zbliżamy się do Rygi.
Gdzie publicznie dają w szyję,
Kuba do Jakuba pije,
Jakub Kubie daje pyska
jak kochane dwa chłopiska.
A gdy fala trunku wzbiera,
i gęstnieje atmosfera,
kiedy mają już dość w czubie,
Jakub też i w pysk da Kubie.
Bo po kilku głębszych łykach,
i splątaniu się języka,
często łatwo jest o faux pas.
Panowie, pijcie samopas.
W imię czego w zbiorowości
truć organy i szpik w kości?
Po co, chcę zrozumieć móc ja,
ta publiczna egzekucja?
Czy oznaką jest prestiżu
być w chemicznym paraliżu,
i obiektem być wytyków
podobnych paralityków?
Lepiej niech się nikt nie mądrzy
gdy organizm kropla drąży.
Jeśli już brać śmierć na raty,
to pod strzechą własnej chaty.
Jeszcze jedno: piłeś - nie jedź,
nie idź, nie pełznij. Wiatr wieje,
drogi w różne strony wiodą,
i mógłbyś nie trafić do dom!
Z powrotem