NIE CHCĄ POLACY

Nie chcą Polacy demokracji.
Na samą myśl lęk chwyta.
Dostarczyć może ilustracji
pierwsza Rzeczpospolita.

Sejmy radziły poprzez lata,
o naprawieniu Polski,
a rokosz wiodła i prywata
pieniaczy stan warholski.

Lud, co zwykł krzepnąć wśród zamętu,
dziedzic Sarmatów z Azji,
wciąż posłów śle do parlamentu
na miarę swej fantazji.

Jest w demokracji klucz do chwały,
i pieśń o jej pogrzebie.
Mądrze użyta kruszy skały,
wzgardzona - kruszy siebie.

Nie chcą Polacy się sprzymierzać.
Wszak była unia z Litwą.
Nie mogła jednak dać puklerza
przed targowiczan sitwą.

Gdy Polska znowu w unii wzrasta
po łzą znaczonych latach,
duch dumny wolnych wnuków Piasta
pęt widzi ślad w traktatach.

Nie ma gwarancji ni pewności
w sojuszach i umowach,
lecz pewnym jest, że w samotności
zapowiedź klęsk się chowa.

Europejski gmach się chwieje,
nasz dom, z wolnością w herbie.
Pokładać trzeba w nim nadzieję,
i zapobiegać szczerbie.

Logika podpowiada zdrowa,
że przyjdzie kłaść na szali
czy razem wspólny dom budować,
czy słuchać znów Moskali.

Mądrość przed szkodą: choć na bakier
z rogatą polską duszą,
Polak potrafi to z Polakiem,
bo nie chcą, ale muszą.

Z powrotem