NAGŁY ATAK GILA
Nagły atak gila
to fatalny cios.
Próżno się uchylać:
gdzie ty, tam twój nos.
W okolicach zera,
chłonąc mokry chłód,
lęgnie się i wzbiera
ten podstępny glut.
Choćby mieć go w nosie,
albo kichać nań,
wnet by wydało się,
że to lubi, drań!
Skrada się powoli,
ością w gardle tkwi,
a najbardziej boli
gdy z powagi drwi.
Gil ma swą logikę,
nic nie zmąci jej.
Tam jest, gdzie wynikiem
ucieszy najmniej.
Nawet gdy chusteczkę
w pogotowiu masz,
zagap się troszeczkę,
a już cierpi twarz.
Weźmy, na urzędzie
ktoś od kilku chwil
wygłasza orędzie...
Wtem - dorodny gil!
Król ze swym orszakiem
wracał dziesięć mil,
żeby zmienić żakiet,
bo zdobił go gil!
Aktor ze zdziwieniem
na indyka tryl
zmienił głos na scenie.
Zmógł go nagły gil!
Gdzieś amant z dziewicą
ćwicząc stały dryl
całuje jej lico,
i... No właśnie - gil!
Bankiet towarzyski,
elegancja, styl,
a tu "plusk!" do whisky
niespodziany gil.
Z dalekiej podróży
wraca ten i ów,
co gdy się wynurzył,
gila wciągnie znów.
Ambarasu tyle,
już nie licząc strat,
ma się z nagłym gilem.
Zasmarkany świat!
Z powrotem