MAM ŁAZIENKĘ
Mam łazienkę z wanną,
a w niej kąpiel wonną,
choć może naganną,
bo dość wodochłonną.
Często się nad ranem
pogrążam w jej głębię,
raźno kręcąc kranem
z rozkoszą na gębie.
Nim jeszcze koguty
skończą pierwsze pianie,
zrzucam płaszcz i buty,
by pławić się w pianie.
Gdy trwa zanurzenie
w waniennej głębinie,
opada znużenie,
co widać po minie.
Min niet, dobra rada
jeśli kto jej słucha.
Uśmiech sam się wkrada
od ucha do ucha.
I tak uśmiechnięty
nurkuję wciąż śmielej,
w wanienne odmęty,
w wanienne topiele.
A gdy po godzinie
tych wodnych zabiegów
entuzjazm przeminie,
przybijam do brzegu.
Cóż jest piękniejszego
nad kąpiel poranną,
od piania pierwszego,
w mej łazience z wanną?
Są skutki postronne
ablucji takowych:
choć niewinnie wonne,
lecz idą do głowy!
Z powrotem