A W MADRYCIE

A w Madrycie
przy korycie
stoją byki
byków szyki
każdy idzie
na corridzie
zginąć marnie
przez męczarnię
by paść paść się
w pełnej krasie
muszą paszą
z ziarna z kaszą
byków boki
są jak bloki
tęgie karki
jak koparki
ostre rogi
jak ostrogi
chrap dwie dziury
jak luf rury
o kopyta
nikt nie pyta
ślepia dzikie
patrzą bykiem
szczerzą z pyska
się zębiska

Pośród ryku
takich byków
szedł z paradą
toreador
tryskał swadą
dzwonił szpadą
dumnie kroczył
wzniósłszy oczy
swoim wzrokiem
z każdym krokiem
tłum przebijał
gdy go mijał
grzmiały brawa
z lewa z prawa
ktoś na dole
krzyczał "olé!"
a ktoś w górze
rzucał róże

Przyjdzie pora
matadora

Na arenie
przedstawienie
dla gawiedzi
która śledzi
z tchem zapartym
to nie żarty
tu spotyka
człowiek byka
jak wariaci
ktoś z nich straci
życie kruche
jednym ruchem
statystyka
jest dla byka
mniej łaskawa
ale prawa
mają byki
praw fizyki
nie odbierze
w żadnej mierze
nikt bykowi
więc gotowi
toreador
się za radą
notariusza
póki dusza
siedzi w ciele
czasu wiele
niech nie traci
siostry braci
wspomni święcie
w testamencie
najuprzejmiej
nim podejmie
się ryzyka
strzelić byka
gdy z nim starł się
w krwawej farsie.

Z powrotem