KRES RYMOWANEK

Kilka lat temu zadecydowałem,
że już pożegnam rymowanki małe:

"Już rymowanek nie układam,
daremne żale, próżny trud.
w końcu wysycha słów kaskada
gdy już się nabredziło w bród.

Świat idzie naprzód, bo nie może
chodzić na boki ani wspak.
Lot swój przerywa kiedyś orzeł
mimo, że wolny jest jak ptak.

Z żywymi trzeba naprzód kroczyć,
a nie gdzieś bujać pośród chmur.
Koniec z rymami, niech me oczy
więcej nie widzą już tych bzdur!"

Jednak z lenistwa dalej to ciągnąłem
jak napędzany zamachowym kołem,
jak napędzany bezwładności siłą,
której jak widać na lata starczyło.
W garść wziąć się muszę, czas się opamiętać.
Właśnie zbliżają się coroczne święta
kiedy rok stary w nowy się przemienia,
i noworoczne są postanowienia.
Przyrzeknę sobie klęcząc na kolanach,
tak mi dopomóż muzo grafomana,
że pióro stępię, póki jeszcze mogę,
by raz na zawsze rozstać się z nałogiem.

Dobrze są znane, czemu nie zaprzeczę,
przypadki licznych złamanych przyrzeczeń.
Wśród nich najczęstsze, najbardziej widoczne
w swym połamaniu, są te noworoczne.
Czy ja przy mojej wytrwam obietnicy?
Trudno powiedzieć. Są orędownicy,
i ja do tego też należę grona,
poglądu, żeby przysiąg dwóch dokonać.
Druga dla pierwszej jest uzupełnieniem,
gdy tamta spotka się z niepowodzeniem.

Przysięgnę zatem, że jeśli w przyszłości
coś znów zrymuję folgując słabości,
zrobię to tylko bardzo po kryjomu,
w domu, śród sromu, nie mówiąc nikomu.
Uzależnienie zarygluję w sobie,
nikt się nie dowie o mojej chorobie.
Gdybym i tego dotrzymać nie zdołał,
sprawa by była całkiem niewesoła.
Wszystko od nowa wtedy bym zaczynał.
Ładny to byłby rymowanek finał!

Z powrotem