KIEDY SIEDZISZ

Kiedy siedzisz na nocniku,
śledząc wszystko wokół,
wiesz, że pytań masz bez liku,
i półtora roku.

Wkrótce los jest istną męką,
przemysł szkół cię chwyta.
Odpowiedzi musisz przełknąć
więcej niż masz pytań.

Czujesz smak i ucisk kiełzna,
porwany za młodu
w młyn zagadnień, których nie znasz
celu ni powodu.

Nie przestajesz się kołatać,
wciąż nie jesteś pewien
czy ty nie rozumiesz świata,
czy raczej świat ciebie?

Gdy testujesz życia ramy,
nieraz napotykasz
coś, co może przywieść na myśl
zawartość nocnika.

Wreszcie się wynurzasz z cienia
gdzie cię hołubili,
i wiesz wtedy bez wątpienia,
że to świat się myli.

Jasno widzisz swoje racje,
wiesz którędy droga,
by nie grzęzła już w partactwie
rzeczywistość błoga.

Cele w swojej polityce
wytyczasz tak śmiało,
że wywrócić świat na nice
jeszcze jest za mało.

Do odważnych świat należy.
Przez chwilę nie wątpisz,
że gdy głową w mur uderzysz,
to ten się rozstąpi.

Biegną lata, świat się kręci,
mur jak stał, tak stoi.
Zagoniony bez pamięci,
dwoisz się, i troisz.

Gdy spoczywasz już na laurach,
któreś w znoju wykuł,
w końskich siedzisz okularach,
i z ręką w nocniku.

Z powrotem