KIEDY FILMY ZNUDZĄ SIĘ
Kiedy filmy znudzą się,
otwieramy książkę.
Ale książka, każdy wie,
filmu jest zalążkiem.
Może zatem bardziej coś
dla ucha niż oka,
skoro nie chcę być jak w kość
zagapiona sroka.
Słuchowisko, a wraz z nim
radiowy kabaret,
dawniej bawić miały czym.
Dziś straciły parę.
Kiedy zatem nudą tchnie
także słuchowisko,
do teatru ciągnie mnie
zwłaszcza gdy jest blisko.
Magia sceny, muzy czar,
a wszystko na żywo!
Lecz i tu się marazm wdarł
w dramatu tworzywo.
Choć przytłacza, mówiąc wprost,
sztuka swym ogromem,
tam gdzie tylko wetknę nos,
wszystko jest znajome.
Kędy szukać złotych ram
gdzie nowości kwiatem
zapał trzęsie? Muszę sam
ruszyć na krucjatę.
Ponawypisuję bzdur
jakich nie słyszano,
na kwantowych zjawisk wzór:
sztuki nowy kanon.
Gdy się myślom nada pęd,
tak jak w cyklotronie,
żadnych im nałożyć pęt
już się nie da. O, nie!
Myśli mknące z różnych stron
z prędkością nadświetlną,
zderzą się jak z muonem pion,
gdy swe szlaki przetną.
Nagle, nie wiadomo skąd,
twór powstanie nowy.
To nie szwindel, cud, ni błąd.
To efekt kwantowy.
Pośród kwantów sił i mas
nie ma nic pewnego.
Kotłuje się cały czas,
nikt nie wie dlaczego.
Kraksa burzy chwiejny stan,
coś się znikąd bierze,
bo w naturze nie ma zmian
bez mocnych uderzeń.
W boksie, gdy wymierzyć cios
w sam środek gęby
gdzie był do niedawna nos,
posypią się zęby.
Tak też, gdy w materii głąb
z energią się kropnie,
cząstka, jak wybity ząb,
wyleci roztropnie.
Cząstka składa się ze snów,
z prac teoretyka,
więc swój materialny chów
śni, i wkrótce znika.
Na jej korzyść można wszak
rzec, że tak na co dzień,
to właściwie jest jej brak
w nieszczęsnej przyrodzie.
Może dojść do tego aż,
mówiąc całkiem serio,
że się stanie twarzą w twarz
przed antymaterią.
Informacja w jeden kram
z materią są wsnute,
w dowód czego działa nam
kwantowy komputer.
Wróćmy więc do miejsca gdzie,
w sposób już wiadomy,
myśli się zderzyły dwie
i zaistniał... Pomysł!
Lecz nie taki jakich w bród,
konkretnych lub mglistych,
a natchnienia raczej łut,
kwant, rzec można, czysty.
Jak pomysłu przekuć kwant,
w rzeczy pomysłowe,
nad tym już niejeden frant
łamał sobie głowę.
To się nie da, choć o włos
zdało się, zawiśli.
Został po nich tylko stos
połamanych myśli.
To nie to co bity zbić
w ciąg zer i jedynek,
uzyskując wątku nić,
by treść pleść jak linę.
Kwant pomysłu to nie bit.
Mówią podręczniki,
że przedstawia inny byt
w łonie statystyki.
Decyduje o tym zaś
właśnie statystyka
czy ma pomysł stać, czy paść,
trzymać się, czy znikać.
A w dodatku, gdy zbyt kto
bije się z myślami,
owocować może to
antypomysłami.
Takich jest pomysłów garść
w myśli karambolu,
na jakie nie sposób wpaść
i po alkoholu.
Przed opisem dalszych tez
autor się powstrzyma
strojąc tym narracji kres
w mocny antyklimaks.
Grunt, że w sztuce nowy trend
powstaje z niczego.
Jestem (tutaj mały wtręt),
wynalazcą jego.
Kiedyś zrobią z tego film,
słuchowisko, dramat,
pantomimę... Mniejsza z tym.
Śpiewka wciąż ta sama.
Z powrotem