FARSA ORNITOLOGICZNA
Na rowerze sobie jadę,
rwę z kopyta jednośladem,
dom zza linii widnokrągu się wyłania.
Tu i ówdzie po plenerze
pojeździłem na rowerze.
Przejechałem kilka wiorst i trzy stajania.
Przelatując nisko ptaki
aluzyjne czynią znaki,
wprzód szczygiełek, zaraz po nim znów sikorka.
Rzeczywiście, na rowerze
z pełnym jechać źle pęcherzem.
Zwykle lepiej się zawczasu jąć rozporka.
Zali owe ptaki w niebie
wiedzą coś o mej potrzebie,
i zlatują tu by sygnał dać ogonem?
Może stan mej fizjologii
znany jest ornitologii,
bowiem wszystko jest w przyrodzie połączone?
Wśród podziwu i zachwytu
nad tajemnicami bytu
z roztargnieniem myślą błądzę gdzieś w obłoczkach.
Wtem przesłanie płynie nowe,
aż przyhamowałem rower,
bo się oto pojawiła nagle sroczka.
Z powrotem