POLSKIE DROGI
Polskie drogi, z woli ludu,
i nakładem wielu trudów,
w każdej gminie i powiecie,
wiodą w trzecie tysiąclecie.
To ogromne osiągnięcie,
na prostej i na zakręcie.
Takich dróg ku kół wygodzie
nie śnił nawet Piast kołodziej.
Nikt nie zdziera już obuwia
raźno krocząc w tempie żółwia,
gdyż obecnie wszyscy mogą
gnać na oślep polską drogą.
Co? Na oślep?! Sprawdźcie sami.
Drogi są z parawanami!
To naziemne są tunele,
z których widać jest niewiele.
Lecz cóż stąd? Drogi, z imienia,
są pasmami przenoszenia.
Kto by bez widoków wściekł się,
niech się gapi w multipleksie.
A na drodze czas się liczy.
Jak spuszczony pies ze smyczy,
pojazd gna za swoim celem,
i nie ważne ceregiele.
Dzięki drogom, jak kraj długi,
transport kwitnie, wrą usługi,
i uśmiecha się kariera
do dostawcy i kuriera.
Obywatel, zamiast w sadzie
siedzieć, mknie po autostradzie
za horyzont spory kawał
i z powrotem, jasna sprawa.
Drogę znajdzie, kto ciekawy,
wokół Łodzi lub Warszawy,
i bez trudu wtedy zdoła
jeździć sobie dookoła.
A gdy czas ma, to też może
w miejskim pognieść się zatorze.
Wiele chwil radosnych, błogich,
dostarczają polskie drogi.
Drogi wiodą w każdą stronę,
rosną, są nienasycone,
wyższe chca mieć wciąż standardy,
i przeplatać się w kokardy.
A wspomniane wcześniej sady
dać nie mogą sobie rady.
Ich dni są już policzone,
szybko giną pod betonem.
Drogi bowiem nie są żartem,
i nie spoczną, nim asfaltem
nie przykryją, dla potrzeby,
ostatniego skrawka gleby.
Z powrotem