DOBRA DUSZA

Była sobie dobra dusza,
co mieszkała w złym człowieku,
który drwiąc z anioła stróża,
często czynił jej naprzekór.

Dusza chciałaby do raju,
a zły człowiek śmiał się z tego
robiąc, jak to miał w zwyczaju,
co się tylko dało złego.

Człowiek zły był, bo żył w strachu
czując się, nim czas go skruszy,
zakładnikiem własnych rachub.
I nie wierzył dobrej duszy.

Dusza rzekła tak do siebie:
to jest droga wprost do piekła,
a byłoby lepiej w niebie.
Tak do siebie dusza rzekła.

Człowiek ten dylemat ubiegł,
milczał więc, jak milczą niemi,
bo tak jedno jak i drugie
umiał robić sam na Ziemi.

Czasem stworzył coś pięknego,
bo i piękne rzeczy kuszą;
wtedy coś niesłychanego
działo się z poczciwą duszą.

Tak bywało wiele razy,
choć niestety nie najczęściej.
Biedną duszą od ekstazy
miotało aż po nieszczęście.

Dusza dobra jest z natury,
bo zrobiona jest z wartości.
Człowiek bagaż dość ponury
dźwiga w ciele z krwi i kości.

Wielka u człowieka próżnia
wciąż rozciąga się w rozumie.
Zło i dobro on rozróżnia,
lecz różnicy nie rozumie.

Człowiek swe komórki szare
winien światła paść promieniem,
żeby raczej niż na wiarę,
duszę brać na zrozumienie.

Wiara wprawdzie czyni cuda,
ale wiedza patrzy szerzej.
Wie co fakt, a co ułuda,
i wykrada cuda wierze.

Jeden cud jej wszak ucieka:
ten, że gdzie by się nie ruszył,
niech nie wabi zło człowieka,
tylko głos płynący z duszy.

Z powrotem