CO MNIE TRZYMA

Mam za sobą drogę nielekką,
długą tak, że trudno spamiętać.
Jej początek został daleko,
ale podróż wciąż nie zamknięta.

Niebezpieczeństw znam smak, i straty,
trud mi druchem często był w drodze.
Nieraz los mi słał tarapaty,
ale zawsze zawiódł się srodze.

Nie mnie ręce łamać i szlochać,
nie wiem co to lęk czy bezsilność,
wszak zło to tandeta, taniocha,
mi się z nim układać nie pilno.

Głos serca był mi przewodnikiem,
a honor busolą w zawiei.
Hart ducha był zmagań wynikiem
i ostoją pokornej nadziei.

Zatem były też osiągnięcia,
które mi przyniosły uznanie.
Nie dosięgam ich już pamięcią,
chociaż ślad ich gdzieś pozostanie.

Pośród wyzwań, trosk i radości
skarb jaśnieje jeden, niezmienny.
Jest nim dar niegasnącej Miłości.
Tak skromny, a przecież bezcenny.

Dziś spoglądam na me doświadczenia,
które dzięki nieznanym mi czarom
przemieniają się w senne marzenia
wiodąc mnie ku innym wymiarom.

Wciąż trwam, choć już bardziej w ukryciu,
wolny duch w cielesnym areszcie.
Ta wiara mnie trzyma przy życiu,
że amnestia przyjdzie nareszcie.

Z powrotem