BYŁO RAZ

Było raz sobie siedmiu krasnoludków,
a może było ich dwadzieścia siedem,
dość, że z nich każdy we własnym ogródku
na własny sposób starą klepał biedę.

Raz się ze sobą skrzaty umówiły
by żyć w przyjaźni, myśl porzucić wrogą,
a tam gdzie jeden mógłby nie mieć siły,
wszyscy pospołu nawzajem pomogą.

Pięknie rozkwitła zmowa krasnalowa
w bujny kwiatostan wspólnych interesów,
że aż się stała, mówiąc w prostych słowach,
ofiarą swego własnego sukcesu.

Niepomny znacznych korzyści ze zmowy,
jeden i drugi skrzat wywijał pięścią
krzycząc, że zmowa to jest twór niezdrowy,
że jest przerostem formy ponad treścią.

Bo tak też było. Łatwo zapomnieli
co trzeba robić gdy wszystko zrobione.
Czy świat się smucił, czy też się weselił,
krasnale w pępek były swój wpatrzone.

Jeden z krasnali zabrał swe manatki,
skłonił się grzecznie, powiedział dziękuję.
Inne wolały wszczynać drobne jatki.
Co zgoda niszczy, niezgoda buduje.

Szczególnie jeden krnąbrny i złośliwy
krasnal, co lubił drążyć dziurę w całym,
swoim zaprzaństwem tak wszystkich zadziwił,
że ich od tego zęby rozbolały.

Dopiero wtedy skrzaty zadziwione
strząsnęły z powiek letarg co je mamił,
bo to był dla nich już ostatni dzwonek,
który przypomniał, że nie byli sami.

W garść wziąć się trzeba, rzekły sobie skrzaty,
i do roboty, zanim się stoczymy.
My tu w uchwały brniemy i w traktaty,
a dookoła stąpają olbrzymy.

Nie jest wiadome ile na olbrzyma
trzeba krasnali, są pewne niuanse,
jakichś proporcji należy się trzymać,
w przeciwnym razie - pogrzebane szanse.

Wiadomo jednak, że krasnal z olbrzymem
sam na sam stając tylko się ośmieszy.
Ten i ów wdawał się w taką zadymę,
czy to za mieczy sprawą, czy lemieszy.

Mógłby też krasnal do olbrzyma przystać
gdyby ten skłonny był przyjmować gości,
lecz z racji wzrostu, sprawa oczywista,
nie mógłby nawet marzyć o równości.

Kiedy się wszystko wzięło pod rozwagę
wniosek nasunął się sam, jak na tacy:
żeby zachować godność i powagę,
bliższej i lepszej potrzeba współpracy.

Takoż krasnale podjęły decyzję,
a zaraz potem ważną rezolucję
dawnych zaniechań poczynić rewizję,
i zmowę swoją przekuć w konstytucję.

Wprawdzie nie wszystkim to odpowiadało,
i pozostali niańcząc niezawisłość,
powstało jednak nowe prężne ciało
kilku krasnali gotowych na przyszłość.

Wszystko się potem dobrze potoczyło,
sukces odniosła jedność skrzatów w świecie.
Krnąbrnego skrzata pośród nich nie było,
lecz zyskał pomnik i wzmiankę w kajecie.

Jeżeli komuś trochę zrzedła mina,
lub krew wzburzyła się jak piana z jajka,
niech się nie zżyma i nie zapomina,
że koniec końcem to jest tylko bajka.

Dobranoc Państwu.

Z powrotem