BIEDRONECZKA
Biedroneczko, leć do nieba,
przynieś mi kawałek słońca,
by w noc czarną niczym heban
mógł zastąpić blask miesiąca.
Żeby służył jak pochodnia
gorejąca wciąż powoli,
by potężniał lub łagodniał
nie uchodząc spod kontroli.
Żeby ciepłem swym ożywił
wszystkie tryby i lewary,
gdy jak wielkie białe grzywy
tchnie w turbiny kłęby pary.
I by wreszcie kilowatów,
mega, albo nawet giga,
nie zabrakło nigdy światu.
By od nędzy się wymigał.
Wiem, że się domagam czarów,
że wysoko wisi Słońce,
że błam słonecznego żaru
trudno dźwigać jest biedronce.
Ale gdy po wielkich trudach,
po poświęceń latach wielu,
ta rzecz jednak ci sie uda,
zamkniesz mnogich potrzeb czeluść.
Biedroneczki są w kropeczki,
całkiem nie tak jak ludziki,
którzy drążą, nie bez świeczki,
kwestię Słońca i motyki.
Zapomnimy śpiewkę starą
gdy przyniesie biedroneczka,
tryumfalnie i z fanfarą,
garść słoneczka dla człowieczka.
Z powrotem