FUNDUJE NAM AURA
Funduje nam aura dziś klęskę niemałą
I każe się pytać: a co też się stało?
Po fali duchoty, co na świat się zwlekła,
A płynąć, jak zda się, musiała wprost z piekła,
W powietrzu co w miejscu zamarło strwożone,
Sam diabeł się pocił wachlując ogonem,
Ni listek nie zadrżał, ni źdźbło się zachwiało,
A wszystko co żyło już ledwie dyszało,
Nareszcie się niebo spowiło w ciemności,
I wiatr zaprosiło by pod nim zagościł.
Lecz nie dość mu było powiewem omiatać,
Więc deszczem zechciało zmyć upał ze świata.
Do tego musiało mieć ważne powody
By wód swych zasobów przedstawić dowody.
Być może cierpliwość straciło lub wściekło
Się niebo, i zgasić ulewą chce piekło.
O szyby deszcz dzwoni, o dachy, o mury,
A z góry mu grzmoty wtórują przez chmury.
Świat cały już wodą napęczniał jak gąbka,
A tu jak nie leje to przynajmniej siąpka.
Przez ogród mój szatan piekielnie szedł mokry,
I jak pole ryżu wód taflą go pokrył.
Kto w rzeki dorzeczu mógł czuć się bezpiecznie,
Dziś myśli, że może to dość niedorzecznie.
A morze też może tu nie dopomoże,
I swymi pływami stan wód w rzekach wzmoże.
Nurt rwący, podstępny, jak bestia straszliwa
Pochłania ofiary, powala, porywa.
Ach, czemu tak drogo zapłacić przychodzi?
Czy łez ludzkich jeszcze potrzeba powodzi?
Niech niebo pokornie w pokucie przyklęknie,
A piekło niech zadrży i niechaj się zlęknie.
Z powrotem