ZNÓW BYĆ NIE MOGŁEM Znów być nie mogłem z Tobą, nawet po Twojej śmierci. Nie licząc się z żałobą kazano mi się wiercić. Wciąż czynić mi kazano czynności bez znaczenia, a ja bym chciał pod ścianą poszukać Twego cienia. A ja za Twego głosu chciałbym podążać echem, wspomnieć jak srebrnych włosów rozczesywałaś wiechę. Lecz mi nie było dane choć trochę, choć nieśmiało... Jak dawniej, gdy w nieznane zawsze coś w świat mnie gnało. Ciągle Cię opuszczałem, i trwać musiałaś sama. Smutek był Twym udziałem, a mym - tęsknoty dramat. Zwalniałaś mnie ryczałtem, i w swojej kawalerce trzymałaś drzwi otwarte szeroko, tak jak serce. A teraz, gdy kazałem Ci czekać tuż po zgonie, czy dawnym rytuałem znów staniesz po mej stronie? Przygarniesz swą dziecinę z niedobrym jej nawykiem? Nie byłem dobrym synem, złym jestem żałobnikiem.