UMARŁAŚ Umarłaś, z Tobą umarł świat ten, który mi stworzyłaś, który miał wszystko oprócz wad - kraina szczęsna, miła. Uczyłaś mnie jak przezeń iść uśmiechem, słowem, gestem. Już tego świata nie ma dziś. Tylko ja jeszcze jestem. Czy to Ty popełniłaś błąd dając mi raj na ziemi, czy ja, pochopnie czyniąc sąd, że to należy się mi? Ty mi zniżałaś każdy próg, i przychylałaś nieba, i prostowałaś każdą z dróg, czuwałaś, bym się nie bał. Mogłem to odczuć raz po raz, winienem się spodziewać, lecz nie umiałem, bo mi las wciąż przesłaniały drzewa. Dawałem wodzić się za nos bezbrzeżnej Twej miłości, aż nadszedł ten okrutny cios, co duszę czernią mości. Spod nóg usunął mi się grunt, i niebo sponad głowy, w sercu mam żal, i ból, i bunt, i słuszny gniew marsowy. Gdybym w Twym świecie mógł być znów, Ty byś mówiła do mnie, a ja bym słuchał Twoich słów wypowiadanych skromnie. Mówiłabyś mi: czemu żal i serce łka zdrętwiałe? Zamiast rozpaczać raczej chwal co było twym udziałem. Mówiłabyś mi: uśmierz ból, który ci duszę rani. Żyłeś przez cały czas jak król, nie waż się skarżyć na nic. Mówiłabyś mi: hamuj gniew, idź za przykładem bożym. Zamiast psuć sobie w żyłach krew próbuj świat lepszy tworzyć. Wzięłaś swój świat na tamten świat, tam się nim cieszyć będą. A ja przez resztę moich lat żyć będę Twą legendą.