ROZMAWIAM Z TOBĄ Rozmawiam z Tobą tak co dnia, naszą rozmowę zrasza łza, pali mnie ona niczym jad, znałem Cię przecież tyle lat. A jednak Cię nie znałem dość, dziś mną targają żal i złość, a z oczu płyną gorzkie łzy, z oczu, co pełne były mgły. Choć głos Twój miał pogodny dźwięk, skrywałaś pod nim ból i lęk. Czasem zwierzałaś mi się z nich lecz nie widziałem rzeczy złych. Nie dostrzegałem tego, że kiedy samotność serce żre, trudne jest i dwa razy dwa gdy w niepewności wciąż się trwa. Beztroskich rozmów naszych ton przynosił nam bogaty plon, w którym humoru skrzył się kłos, i wesołością brzmiał Twój głos. Ty nie umiałaś skarżyć się, nie znałaś dla mnie słowa "nie", i trwałaś przy mnie tam i tu, do ostatniego w piersi tchu. Gdy Cię zły los pozbawił słów byłaś silniejsza odeń znów, i wyprzedzałaś go o krok, bo odpowiedzi niósł Twój wzrok. I nadszedł ten okrutny czas, kiedy śmierć rozłączyła nas, ja mówię wciąż do Ciebie sam i nic to nie przeszkadza nam. Wytężam słuch wstrzymując dech, wyławiam szept najcichszych ech, i wiem, że dobrze o tym wiesz i wiem, że Ty mnie słuchasz też. Teraz, gdy wolna jesteś już, trochę otuchy we mnie włóż, i jeśli możesz, daj mi znak że na właściwy wszedłem szlak. W rozmowie naszej pomóż mi odnaleźć w duszy mojej drzwi, kędy sekretny wiedzie trop, bym wpuścił przez nie światła snop. Niechaj upadnie światło to na mojej duszy czarne dno, niech mnie powiedzie poza próg, żebym Cię lepiej poznać mógł.