ODESZŁAŚ II Odeszłaś, bo było trzeba, nie można tak ciągnąć stale. Puściłem Cię samą, przebacz. Zostałem z palącym żalem. Wnet chciałem biec Twoim śladem, z pewnością, że Cię dogonię, lecz ślad nie znalazł się żaden po mojej istnienia stronie. Musimy czekać oboje aż czas zatrzyma się przy nas, gdy z olimpijskim spokojem moja wybije godzina. Ta chwila jest niedaleka, nadejdzie nim się obejrzę, więc proszę, Ty tylko czekaj nadejścia godziny tejże. Czas ciągle płynie swym nurtem, bo nie potrafi inaczej. Płynę z nim, wsparty o burtę mej życia łodzi tułaczej. W końcu zarzucę kotwicę w mojej ostatniej przystani gdzie burze i nawałnice już nie dosięgną mnie za nic. Trafię tam kiedyś, a jeśli dziś nie wiem jak i którędy, wiem, że tam wszystkie przekreślisz moje pomyłki i błędy. I póki jeszcze oddycham, póki krew grzeje mi kości, w mym sercu nutka łka cicha. To piewca Twojej miłości.